Obudził mnie budzik. Leniwie otworzyłam oczy i wyłączyła,m przeklęte urządzenie. Była 10:00. Przymknęłam jeszcze na chwilę oczy. Jednak mój spokój został zakłócony dzwonkiem telefonu. Bez patrzenia kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo - mruknęłam zachrypniętym głosem.
- Słyszę, że ktoś tu nieźle wczoraj zabalował - parsknął śmiechem Piotrek, kolega z pracy
- Czego chcesz zmoro piekielna? - zapytałam z wyrzutem.
- Chciałem ci tylko przypomnieć, że za jakieś 40 minut będę pod twoim blokiem.
- Po co ? - jęknęłam.
- Przecież jedziemy dzisiaj do Poznania - odpowiedział beztrosko. W jednej sekundzie zakończyłam połączenie i zerwałam się z łóżka. Z przekleństwami na ustach udałam się do łazienki. Emilii jeszcze nie było. Faktycznie wczoraj nieźle się bawiła. Postanowiłam jako dobra współlokatorka ją obudzić. Skierowałam się więc do pokoju blondynki. Bez pukania wtargnęłam do pomieszczenia
- Em, wstawaj! - krzyknęłam nad jej głową. Kozłowska powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie jakbym była z innej planety.
- Co ty tu robisz? - jęknęła zaspana zakopując się pod kołdrą.
- Tak na co dzień to mieszkam, ale dzisiaj chciałam ci przypomnieć, że ...
- ... Ja mam dzisiaj jechać do Warszawy! - krzyknęła przerażona.
- Mój pies nazywał się bingo - zacytowałam Ace Venture śmiejąc się i ponownie ruszyłam do łazienki. W jakieś 10 minut doprowadziłam się do porządku.
Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do kuchni. Tam zastałam krzątającą się Emilię. Usiadłam przy stole i oparłam głowę o dłonie.
- Śniadanko? - zaproponowała blondynka.
- Nie, nie jestem głodna - odpowiedziałam krzywiąc się na samo wspomnienie wypitych wczoraj promili - A co ty taka spokojna?
-Bo wyjeżdżam dopiero o 12 - wystawiła mi język, a ja myślałam, że zabije ją wzrokiem.
Po 10 minutach przyjechał Piotrek. Wsiadłam do samochodu i od razu zaczęłam przeglądać notatki odnośnie wywiadów.
-Chyba ktoś tu się nie przygotował - zaśmiał się.
-Nic nie mów - mruknęłam przeglądając kolejne kartki.
-Jakbyś miała dużego kaca to specjalnie kupiłem ci wodę - kiwnął głową na tylne siedzenia. Odwróciłam głowę i ujrzałam 6 butelek wody.
-Chyba nie będzie aż tak źle - zaśmiałam się.
-Po tobie można się wszystkiego spodziewać. Ale wiesz co?
-Słucham cię.
-Cieszę się, że to ty pojechałaś za Julkę.
-Czemu? - zapytałam zdezorientowana.
-Bo chyba nigdy nie zobaczę tak skacowanej dziennikarki - uśmiechnął się szeroko.
-Będziesz coś chciał - odpowiedziałam mu - Nie jedziesz ze mną na następny mecz Skry
-Dlaczego? - zapytał z oburzeniem.
-Bo nie mam ochoty oglądać pobitego fotografa.
-Ha ha bardzo śmieszne - wywrócił oczami - Nie fotografa tylko kamerzystę.
-Za dwa trzysta? - zapytałam.
-Weź lepiej się przygotuj bo jeszcze mi wstydu narobisz - burknął, a ja wróciłam do kartkowania notatek.
Emilia
Zostałam obudzona przez swoją kochaną współlokatorkę, która i tak zaspała. Ja aż takiego problemu nie miałam. Spokojnie po przygotowaniu śniadania mogłam iść do łazienki aby się jakoś ogarnąć. Gdy wyszłam Izy już nie było. Usiadłam w kuchni przy stole i popijając wodę z cytryną i słuchając radia przeglądałam jeszcze tak od niechcenia notatki odnośnie wywiadów. Nie wiedziałam, które studiować sobie dokładniej, a które trochę odpuścić. Coś tak mi się wydaje, że Jureckich raczej nie zobaczymy w Warszawie. A właśnie, miałam zadzwonić i pogratulować! Em, ty sklerotyku! Chwyciłam telefon i wybrała numer młodszego z braci. Odebrał po trzech sygnałach.
-Słucham ja ciebie - zaczął wesoło.
-No cześć - uśmiechnęłam się głupio do siebie - Tak tylko dzwonię pogratulować.
-a dziękuję. Czuję się zaszczycony - powiedział dumnie.
-Masz Bartkowi przekazać!
-No przekażę, przekażę - mruknął niezadowolony. Sam chciał pochwały dostać. Samolub jeden.
-No i dostania się do drużyny turnieju też. Kuźwa miałam o tym artykuł napisać! - wykrzyknęłam, a lewy rozgrywający tylko się zaśmiał - Kończę cześć - zakończyłam połączenie i szybko włączyłam swojego laptopa. Na poczcie miałam zapisane wszystkie materiały. W pół godziny artykuł był gotowy. I to całkiem nie najgorszy powiem nie chwaląc się. Po 10 minutach wyszłam z mieszkania, ponieważ pod blokiem w samochodzie czekał Tomek wraz z Łucją. Przywitałam się ze znajomymi z pracy i mogliśmy jechać w kierunku Warszawy.
Na początek krótki bo ja (cytrynooowaa) jakoś nie za bardzo się wysiliłam. Mam nadzieję, że wybaczycie. Początki zawsze są trudne, ale damy radę.
Pozdrawiam ;*
Damy radę! Bo jak nie my (wy) to kto? :D
OdpowiedzUsuńZaintrygowałyście mnie, bo nie wiem co napisać. Bardzo sympatyczne są Iza i Emilia, takie zakręcone i pozytywnie walnięte. Czekam na wątek z szczypiornistami. :D
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Nie chodzi o to żeby było długo a treściwie ;)
OdpowiedzUsuńTe poranki z kacem w parze :D bo jak powód jest to się po prostu pije :p
zapraszam do siebie:
everythings-gonna-be-alright2.blogspot.com
No to nieźle dziewczyny zabalowały xD no w końcu kiedy mają się wyszaleć, jak nie w młodości ^^
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się ten rozdział...takie nieogarnięte i trochę roztrzepane dziewczyny...heh przypominają mi mnie samą xD
Spokojnie rozkręcicie się ;3 ale i tak jest mega ;)
Pozdrawiam ;**
No dziewczyny dobrze się bawiły. Jedna z drugą zaspały. Jestem ciekawa co jeszcze się wydarzy.
OdpowiedzUsuńhttp://urodzilam-sie-zbyt-wrazliwa.blogspot.com/ tymczasem w ten słoneczny, ale głupi poniedziałek zapraszam na nowy rozdział do Piechockiej i Muzaja :D
OdpowiedzUsuńhttp://dobro-zawsze-wygra.blogspot.com/ <---- Jedyneczka, a w niej powrót do przeszłości życia Żygadło i Mateli. Czy ciekawie? Sama oceń ♥
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowość na http://w-serpentynie-glupstw.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbuziaki :)
kiedy kolejny rozdział bardo świetny prolog i 1 rozdział
OdpowiedzUsuń